Bananowo-czekoladowy tort z bratkami

Opowiem o imieninowym torcie mojej mamy, który zrobiłam w góra 20 minut. No, poza pieczeniem biszkoptu, którego piec nienawidzę, a jeszcze bardziej go kroić. Przepis chaotyczny, bo w chaosie tort robiony.

Większość przepisów na biszkopt z sieci i z książek kucharskich jest ok, ale dlaczego nie wychodzą? Opadają, pękają. Jedynym sposobem, żeby ciasto było idealne jest dodanie do niego: albo łyżeczki soku z cytryny albo octu. Nie wiem, co tam się w cieście wtedy dzieje, ale dziad nie opada :D

Krem. Można zrobić swój ulubiony, nawet z torebki, ale dodać do niego zblendowane 2 banany z sokiem z cytryny. Ja zrobiłam śmietankowy, mocno ubity, trochę słodki z kwaskowatym bananem.

Mikstura do posmarowania blatu, żeby nie był suchy fuuj. A że to była impreza nauczycielska to dodałam do zblendowanego banana z sokiem z cyrtyny i cukrem pudrem czystej Finlandii i delikatnie wymieszałam całość.  Krem, blat, mikstura, owoce (brzoskwinie, banany), krem blat. Na wierzch starłam gorzką czekoladę 70% i wstawiłam na cały dzień do lodówki.

Dekoracja tortu  była baardzo sezonowa. Użyłam bratków z ogródka, które są jadalne. Jadalnymi i fajnymi do ozdabiania tortów są: nagietki, ogóreczniki, nagietki nasturcje. Ale ważne, żeby były z ogródka czy z działki. I dobrze umyte. Można dodać również mięty, którą przy konsumowaniu tortu warto dodać do herbaty.

Uważam, że robienie tortów powinno być totalnym freestylem, miksem sezonowości, słodyczy i świeżych produktów. Więc dajcie się ponieść fantazji i nie naśladujcie tych pięknych lukrowanych tortów z cukierni z owocami z plastiku i usychającym na wierzchu kremem.

Na deser podzielę się panieńskim tortem, który zrobiłam na wieczór panieński mojej przyjaciółki :) Biszkopt był jasnoróżowy.