Show'em what you're made of! Backstreet Boys w Gdańsku

Cześć, wygrałam w konkursie Dziennika Bałtyckiego dwa bilety na wczorajszy koncert Backstreet Boys w Gdańsku w Ergo Arenie. Napiszę po krótce, co działo się minionego wieczoru.


 Jak wygrałam? Wysłałam sms i odpowiedziałam na pytanie, w którym roku powstali. Było to w okolicach wtorku, zobaczyłam na facebooku, że taki konkurs jest aktywny i w czwartek zadzwoniła do mnie osoba z redakcji, że wygrałam podwójne zaproszenie na niedzielny koncert.

Wiecie no, niedziela, na drugi dzień do pracy, a dojazd, a upał. Jednak nic nie było w stanie odstraszyć mnie od uczestniczenia w tak wielkim wydarzeniu. Warto wspomnieć, że na początku tego roku BSB grali w Warszawie i jeżeli wyszli z propozycją grania kolejnego koncertu w Polsce po tak krótkim (stosunkowo) czasie, to publiczność na Torwarze musiała dać czadu.


Przez korki ledwo zdążyłyśmy z Agą na Ergo, ale suma sumarum dotarłyśmy wraz z chwilą, jak chłopaki weszli na scenę. Grali bite dwie godziny, tańczyli, wygłupiali się. Najsłodszym momentem całego koncertu były zaręczyny na scenie, chłopak przekazał Brianowi karteczkę, a ten wywołał, pod pozorem wyboru jakiejś dziewczyny spod sceny. I nagle pojawił się jej chłopak, powiedział, że jest matką jego czworga dzieci i bardzo ją kocha, padł na kolana i się oświadczył. Wzruszył nawet taką zaręczynowo-ślubno-miłosną znieczulicę jak ja :)




Patronem wydarzenia było m.in. Radio Złote Przeboje, które przez połowę mojej drogi do domu, czyli tyle, ile zasięgu łapałam, grało przeboje Backstreet Boys. Było to tak szalenie miłe, że i czas szybciej mijał, i droga stawała się ciekawsza i, co najważniejsze, dopisywał mi dobry humor.

 

Pomimo tego, że jestem wielką fanką boysbandów, uwielbiam te ich nienaturalne kocie ruchy w tańcach, te głosiki wyciągające wysokie tony do 20 sekund, wyciągnięte dłonie w teledyskach, piosenki o niespełnionej miłości, samotności, depresjach etc., to technicznie nie załapałam się na szał Backstreet Boys, bo jestem rocznikiem '89, a BSB powstali w roku 1993, czyli jak miałam 4 lata. Znałam ich piosenki z okolic 1997-2002 roku bardzo dobrze, ale emocjonalnie nie jestem związana z ich twórczością. Nie kochałam się w żadnym z nich, nie piszczałam na ich widok, nawet na widok Nicka Cartera, który de facto wyglądał i ruszał się wczoraj zjawiskowo, nie uginał moich kolan. Z tego powodu mogę ocenić, na chłodno, że było to świetnie wyreżyserowane show, chłopaki byli przy tym całkiem wyluzowani i spontaniczni, piosenki były przepiękne, porwali publiczność na maxa.

Jeszcze na sam koniec, tuż przed snem zrobiono mi taką niespodziankę:



 



 

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty