DIY toaletka - gdy nie ma miejsca - jesienny tydzień z Charlotte #2 ♡





Hej!

Dziś pokażę Wam, jak poradziłam sobie z brakiem miejsca na toaletkę w małym pomieszczeniu. Może być to rozwiązanie zastosowane w łazience, pokoju lub każdym innym kącie z dostępem do światła naturalnego i kawałka ściany.

Od kiedy zdecydowałam się opuścić parapet to długo szukałam odpowiedniego miejsca, w którym postawiłabym toaletkę. Chodziło mi o organizację miejsca, w którym przebywam każdego dnia przynajmniej 20 minut doprowadzając się do stanu używalności. Zważywszy fakt, iż w domu generalnie, poza spaniem, przebywam w godzinach 5:30-6:30, 20:30-22:30 (tak by wychodziło :/) to te 20 minut, w dodatku rano, wydaje się być cenne i fajnie byłoby je spędzić w fajnym miejscu. Z resztą ja lubię się malować :)

Problemem dla mnie było dopasowanie mebla, które pasowałoby do mojej podłogi, po której, w miejscu, gdzie powinna być tylko listwa, biegnie również rura do kaloryfera. W związku z tym powstaje w miejscu kontaktu ściany z podłogą ok 10 cm niewykorzystany pas, od którego wystają wszelkie postawione przy nim meble. 

Drogą eliminacji odrzuciłam wszelkie klasyczne toaletki, takie jak chociażby Malm, Hemnes, czy Brimnes z Ikei. Któregoś dnia oświeciło mnie, że przecież mogę wykorzystać: 
1) najlepiej oświetloną światłem naturalnym część pomieszczenia,
2) murowaną ścianę,
3) dostęp do dwóch parapetów

na zamontowanie pomiędzy oknami lustra, półek i dopasowanie do tego wysokiego wygodnego krzesła. 

Przy okazji wyjazdu na egzamin na aplikację do Sopotu wybrałam się z moją Misią Pysią do Ikei. Moja wizja, choć z każdym krokiem spaceru po Ikei ewoluowała, ostatecznie już w części magazynowej stała się faktem. 

Wybrałam dwie białe półki z serii Lack (19,99zł)
 i białe krzesło Franklin (z końcówki serii przecenione z 99 zł na 49 zł)
Do tego wyjęłam moje studenckie lustro, które kupiłam dawno temu w Toruniu.

Wywierciłam dziury w ścianie, włożyłam kołki, wkręciłam śruby i zawiesiłam zarówno lustro jak i półki. Jako oświetlenie dekoracyjne wybrałam cotton ball lights, które kupiłam jakiś czas temu w Biedronce. Do tego mam lampę chyba od babci z nowym kloszem z pepco i nad lustrem zawiesiłam białe drewniane serduszka. 


Może się wydawać, że moja toaletka wygląda jakby wyrzygał ją tęczowy jednorożec, ale mnie się podoba. Uwielbiam ją za prostotę i funkcjonalność. I za to, że nie kosztowała nie wiadomo ile. A póki co spisuje się wzorowo :)

Zdjęcia powyżej wykonałam tuż po montażu i w trakcie ogarniania miejsca dla poszczególnych kosmetyków. Na chwilę obecną osiągnęłam organizacyjną nirwanę i wygląda to tak:


Jak widać, można żyć bez szuflad i ogarnąć taką "zrób to sam" toaletkę będąc blondynką z lekkim zmysłem technicznym. Generalnie jeśli ja to zrobiłam to zrobi to każdy. 

Napiszcie mi koniecznie co sądzicie o mojej toaletce w komentarzach!

Miłego wieczoru Serduszka!
Buziaki,
Charlotte

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty