Chleb pszenny, zawsze wychodzi, chrupie i wszystkim dogodzi :)



Dzisiaj stoję w kuchni mamy, patrzę na chlebak - nie ma chleba. E, spoko, jutro się kupi. A, jutro Trzech Króli i od stosunkowo niedawna dzień wolny od pracy. To szybciej wyjęłam z szafki opakowanie mąki, z lodówki 40 g drożdży i wstawiłam w czajniku wodę, żeby mieć pół litra letniej wody. Do mąki dodałam 2 łyżeczki soli, a do wody drożdże z 1,5 łyżki cukru. Na koniec okropne w dotyku ciasto potraktowałam 3 łyżkami oleju rzepakowego. Po chwili miałam gotowe ciasto, które musiało dwukrotnie zwiększyć objętość. pod przykryciem. W tym czasie poszłam sobie na dwa pyszne mojito ulicę dalej, potańczyłam sobie, pogadałam, wróciłam. Ciasto urosło, wygniotłam je solidnie, by wypuścić z niego powietrze, piec nagrzałam z termoobiegiem do 170 st. Ciasto przełożyłam do foremek, posmarowałam białkiem z wodą i posypałam płatkami górskimi i słonecznikiem. Piekłam niecałą godzinę. 




 Taki bidak trochę, bo pszenny i w ogóle, ale urwałam piętkę i był moim zdaniem bardzo dobry :)


Komentarze

  1. Piętka najlepsza!

    OdpowiedzUsuń
  2. uwielbiam domowy chleb, a jeszcze jak jest chrupiący... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. przyjeżdżam w piątek ale pewnie znowu na 2 dni ;(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty