Koniec lata, początek całej mojej historii

Dopiero co wstawiałam na insta obrazek say hello to summer, a teraz co?
po pierwsze nie wstawię nic, bo nie mam smartfona. Historia trochę kiepska, bo po prostu po raz kolejny zawiodłam się na znajomej mi osobie, niegdyś bardzo bliskiej, ba sprawa trafiła na policję. No ale jak się kradnie, tudzież wyłudza, tudzież jednostronnie wymienia matacząc, oszukując (jak zawsze) no to wybaczcie, ale nawet Bozia mawia (w skrócie) 'nie kradnij' i 'nie kłam', ale jak widać dorośli ludzie pojąć nie mogą to poniosą tego prawne konsekwencje. No i smartfona brak, instagram gdzieś tam zdycha samotnie w kącie wirtualnego świata, zdjęć od sierpnia coraz mniej, ba, zgubiłam kartę do aparatu z kartą mini sd, więc już w ogóle dramat. 

Wakacje upłynęły pod hasłem 'trenuj, ucz się i ciesz się z życia'. Tak w skrócie. Po drodze były niezliczone wizyty u lekarza, na pogotowiu, szpitalu etc. gdyż moje problemy z ręką i kostką jeszcze się nie skończyły. Myślałam, że treningi na siłowni coś pomogą, ale myliłam się.

Zdecydowanie pod względem naukowym to były najtrudniejsze wakacje. Na studiach, rzadko bo rzadko, ale zdarzyło mi się mieć poprawkę w sesji letniej i zimowej, ale to, czego uczę się teraz to bije na głowę wszelkie egzaminy. A i tak wybrałam bramkę #2 i nie złożyłam papierów na radcowską (i coś czuję, że dobrze zrobiłam), więc odpadło znienawidzone przeze mnie karne. Nauka jeszcze się nie skończyła, no ale jeśli zaczęłam tak szczerze uczyć się od 1 sierpnia, bo do tego czasu uczyłam się ustaw, które w kanonie komorniczym się nie znalazły, to liczę czas nauki od tego dnia. Oby to starczyło!

Najważniejszym chyba wydarzeniem tych wakacji/roku/całego życia było adoptowanie małej Pipetki, która znacznie zmieniła moje życie i dzięki której jestem dużo szczęśliwsza i mniej samotna. Na wstępie zaznaczę, że to nie była decyzja oparta na jakimś tam babskim instynkcie rodzicielskim, bo takowego nie mam i długo mieć nie będę, od zawsze chciałam mieć dwa koty, zwłaszcza takiego maleńkiego. Dzięki temu, że jest u nas obecna to:
1) moja starsza kotka trochę dostała w kość i zaczęła się bardziej starać i stała się milsza,
2) ja lepiej organizuję sobie czas,
3) moi rodzice mają zabawę z maleństwem,
4) mniej się kłócimy (choć w dalszym ciągu jest trudno, problem absolwenta, który wrócił do domu),
5) w ogóle jest weselej :)

Jeżeli chodzi o wyjazdy to szału nie było, dwa razy Półwysep Lipa, raz Gdańsk. Odwiedziła mnie moja best friend a.k.a. Sister-in-law Karolcia na kilka dni i było bardzo wesoło :)

Wakacje upłynęły w rytmie płyty Tego Typa Mesa i lepszych żbików, którą katowałam się całe wakacje. Z kawałkami z tej płyty mam kupę miłych wspomnień :)

W kinie w wakacje byłam tylko raz, na Kac Vegas 3, film był bardzo taki sobie, nieporównywalny do poprzednich części, w każdym razie ok ;)

To może kilka zdjęć z insta (do 23 lipca) i z aparatu:












To czekamy na sądny dzień egzaminu, potem na wyniki.. A, dostałam propozycję pracy poza Ustką :) Chyba skorzystam!

Komentarze

  1. trzymam coraz mocniej kciuki, ale wierzę, że i bez nich doskonale sobie poradzisz na egzaminie. A kocia śliczna! Powinna być Marylin (od Monroe przez ten "pieprzyk"). A kradzieży nie skomentuję...słów brak!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty