Szpinakowe love - zapiekanka ღ

 
 

uu weee! Komputer dostał nowe życie, a właściwie nowy zasilacz więc już obiecuję, że nie będę nigdy, NIGDY więcej pisać notek na smartfonie! I postaram się pisać częściej.






Zapiekanka szpinakowa

Składniki:
350 - 400 g makaronu fusilli pełnoziarnistego,
opakowanie mrożonego szpinaku - brykiet,
pół słoiczka suszonych pomidorów marynowanych w oliwie,
mozarella w wiórkach (wewiórkach),
kulka mozarelli
sól, pieprz,
łyżeczka masła,
oliwa do wysmarowania blachy.

Beszamel:
dwie łyżki masła,
dwie łyżki mąki,
szklanka zimnego mleka,
gałka muszkatołowa,
czosnek granulowany,
sól.

Blacha: dowolnie, ja użyłam kwadratowej


Makaron gotujemy tak, by nie był twardy, ale też nie miękki - wg. instrukcji na opakowaniu. W garnku rozpuszczamy masło, najlepiej klarowane i dodajemy do tego szpinak i pod przykrywką dusimy, aż się rozmrozi, zmięknie i będzie papkowaty. Makaron odsączamy z wody i dodajemy do niego szpinak. Suszone pomidory kroimy w kosteczkę i dodajemy do makaronu ze szpinakiem. Mieszamy, by warzywa oblepiły makaron i przyprawiamy masę solą pieprzem i można dodać czosnku, lecz ja nienawidzę czosnkowego szpinaku, bo tak moja rodzicielka mi robiła jak byłam dzieckiem (i to samo z ziemniakami) i obrzydziło mi to nawet na dłuższą chwilę szpinak.

Robimy beszamel. Prażymy mąkę - aż zacznie pachnieć, dodajemy masło (o temp. pokojowej) i robimy taką papkę, dolewamy do tej papki zimne mleko i na małym ogniu mieszamy trzepaczką, aż nam zgęstnieje. Doprawiamy lekko suszonym czosnkiem, gałką muszkatołową, solą i białym pieprzem (kto lubi).

Polewamy nasz makaron sosem. Jeżeli ktoś uwielbia beszamel, może zrobić drugą porcję :)
Posypujemy serem i kładziemy dodatkowo plastry mozarelli.

Pieczemy w 175 st 30-40 minut.



Smacznego!


***
A co u mnie? Dzisiaj spotkanie Karolina vs. dziura w chodniku skończyło się wynikiem 0:1 i mam skręconą kostkę i potłuczony nowy telefon (ta żałowałam 20 zł na jelly case'a) i generalnie wszelkie upadki traktuje dosłownie jak sięgnięcie dna i strasznie się wtedy dołuję. Więc dzisiejszy dzień do najlepszych nie należy. Jednakże staram się być większą optymistką i powtarzam sobie
it's just a bad day, not a bad life.

No i dostałam zaproszenie z Uniwerku na dyplomatorium, na które, z przyczyn niezależnych ode mnie, się nie udam. No i na koncert Tego Typa Mesa też nie pojechałam do Olsztyna. 
Może rzeczywiście to bad life?

Coraz częściej tęsknię za Olsztynem i chcę jakby dać mu drugą szansę, bo pierwszą totalnie zmarnowałam i wegetowałam tam nie korzystając z życia czekając wiecznie na coś, co nie miało sensu i co się nigdy nie miało prawa się wydarzyć. Tak bardzo lubię tych marudzących Olsztyniaków, tą koszmarną pogodę i  i uczucie zamarzających gili w nosie, że nie ma dnia, żebym za tym nie tęskniła. No i bardzo brakuje mi przyjaciół i tego luzu, który miałam w sobie tam i tego, że byłam tam taka szczęśliwa. Chyba nie było żadnego dobrego dnia w Ustce. W Olsztynie było dobrych 5 lat, więc coś w tym musi być. Więc najpoźniej za rok tam wrócę i będę dążyć do spełnienia marzeń, które gdzieś tam zostały, leje na to całe komorniczenie, zapach bryzy i szum morza. To nie jest to. 

W ten weekend zapraszam na małe diy i pewną wieeelką INSPIRACJĘ :) 

 

Komentarze

  1. o tak, szpinak lubię z czosnkiem szczególnie:)))
    A co do tęsknot za Olsztynem; już zawsze będzie Ci się kojarzył ze studiami, z młodością, zabawą. I nawet jeśli bywały przykre momenty, to w pamięci zachowamy te najwspanialsze...

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty